Marian Mizak
pseudonim:BUK nr obozowy:101210
Biografia
Urodził się 14 grudnia 1920 r. w Kowali k. Góry Puławskiej jako jedno z siedmiorga dzieci Jana i Heleny z d. Plewko. Za namową starszego brata, udał się do Warszawy i rozpoczął naukę w szkole krawieckiej. Później prowadził własny warsztat w swojej rodzinnej wsi. W Puławach zetknął się z Armią Krajową, złożył przyrzeczenie i wstąpił w jej szeregi otrzymując pseudonim „Buk”. Pełnił funkcję kolportera tajnej prasy. W styczniu 1943 r. został aresztowany i osadzony w radomskim więzieniu. 12 lutego wraz z transportem 606 więźniów, został przywieziony do KL Auschwitz-Birkenau. Otrzymał numer 101210. Po kwarantannie został przydzielony do komanda budowlanego. Tam nosił cement. Pracował również jako krawiec. Szył spodnie esesmanom i naprawiał worki na zboże. Kiedy przebywał we młynie, zetknął się z pomocą oświęcimian, którzy przynosili mu dodatkowe pożywienie.
We wrześniu 1944 r. został przeniesiony do obozu w Mauthausen. Tam przydzielono mu numer 102065. W Melku pracował w podziemnej fabryce zbrojeniowej. Ciężko zachorował na zapalenie płuc. W szpitalu lekarz powiedział mu: jesteś Polakiem, więc musisz żyć. Po wyzwoleniu obozu wyjechał do Regensburga i tam zgłosił się do wojska polskiego. W lipcu 1945 r. wrócił do kraju. Musiał jednak opuścić rodzinne strony, gdyż został ostrzeżony, że UB go poszukuje. Zamieszkał w Biłgoraju. Dopiero po kilku latach powrócił do Józefowa, tam osiadł i do emerytury prowadził warsztat krawiecki.
Relacja
Jeździliśmy do młyna w czwórkę – dwóch więźniów, którzy ładowali worki ze zbożem, esesman i furman.
Tam poznałem Wandę, młodą dziewczynę, która miała wówczas bodaj 16 lat. Mieszkała w blokach nieopodal dworca. Jej ojciec był kolejarzem. Kiedy zbliżały się święta, to ona zapytała się esesmana, czy może nam przekazać paczkę żywnościową. On się zgodził.
* * *
Kiedy Jurek Bielecki przygotowywał swoją ucieczkę, przyszedł dzień wcześniej do mnie i powiedział:
– Maryś, postaraj mi się o żelazko.
– A na co co Tobie żelazko? – pytałem zdziwiony.
– Lepiej, żebyś nie wiedział – odpowiedział.
Żelazko było w komandzie, któremu szefował pewien Żyd. Stamtąd je otrzymałem. I na drugi dzień Jurek uciekł ze swoją Cylą.
Wówczas jeden z kapów, który był Czechem przyszedł do mnie i rzekł:
– Idź na bramę i zobacz, czy czasem Jurka z Cylą nie złapali. – A potem dodał z nadzieją w głosie – Aby szczęśliwie im się udało.