Dziś opowieść 23 pod tytułem „Z piekła do piekła”. Jej
bohaterem jest Henryk Mandelbaum, polski Żyd, więzień niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz oznaczony numerem 181 970, jeden z nielicznych, którzy przeżyli pobyt w Sonderkomando, komandzie specjalnym przeznaczonym do obsługi procesu zagłady europejskich Żydów.
Poznałem go na przełomie wieków, gdy dobiegał osiemdziesiątki. Miły w obyciu, grzeczny, łączący ludzi, łagodzący spory, dbający o dobrą atmosferę, rozbawiający towarzystwo.
Taktowny, zawsze na miejscu. Uwielbiał rymować: O psia dusza, pan z Olkusza…
Przekonywał, że nie można się zamartwiać. Dziesiątki razy słyszałem od niego:
Czy Ci dobrze, czy ci źle
Ty się bracie z tego śmiej
Noś pogodę ducha w sercu
Miej rozpromienioną twarz
Nie udało się we środę
To przed sobą czwartek masz.
I zawsze zastanawiałem się, skąd tak wiele witalności w człowieku strąconym na dno piekła?
W człowieku, który musiał w tym piekle funkcjonować przez wiele miesięcy. I który widział oblicze człowieka, którego większość z nas nie potrafi nawet sobie wyobrazić. I do dziś nie znajduję na to pytanie odpowiedzi. To człowiek – tajemnica.